wtorek, 24 grudnia 2013

Prolog. Od Luny i Celestii.

Tych dwóch minionych dni nigdy nie zapomnimy. Mimo iż jesteśmy tak różne przydarzyło nam się to samo Zostałyśmy oszukane. Zdradzone. Nigdy już nie będziemy takie same. Może najpierw powinnyśmy opowiedzieć co się zdarzyło.
Ostatnio doszły nas słuchy o przekraczaniu granicy naszego kraju. Poleciałyśmy to sprawdzić. Była to granica z maleńkim krajem obejmującym zaledwie jedną górę, Molestą, którą władała nasza zaginiona siostra, Molestia wraz z mężem Molestorem i córką Molestyną. Po przebyciu na miejsce ujrzałyśmy Molestora, który spokojnie przechadzał się między drzewami. Podeszłyśmy się przywitać.
- Witaj Molestorze.
- Witajcie piękne klacze - odpowiedział. - Co was tu sprowadza?
- Usłyszałyśmy o przekraczaniu granicy.
- Ach, to chyba ja. Wasz kraj jest taki piękny. Pewnie podróż była męcząca, w końcu Canterlot jest tak daleko od Molesty. Może zostaniecie na noc, zregenerujecie siły. Molestii i Molestyny niestety nie ma. Pojechały na pokaz mody. Nie dajcie się namawiać, tak dawno u nas nie byłyście, a i Molestanie się ucieszą z powodu przybycia dwóch pięknych sióstr miłoścowej królowej.
- Oczywiście, z chęcią zostaniemy na noc.
- To cudownie! Akurat przyleciał mój rydwan.
Wsiadłyśmy za nim do złotego rydwanu powożonego przez cztery pegazy. Już po chwili znalazłyśmy się w zamku.
Zamek ten był z białego wapienia z różowymi i złotymi zdobieniami. Otoczony był murem z tego samego materiału. Daleko mu było do naszego marmurowego zamku w Canterlocie, a tym bardziej do zamku w Kryształowym Imperium, ale robił wrażenie.
- Nie martwcie się brakiem odpowiednich kosmetyków. Służące zaprowadzą was do komnat, w których znajdziecie wszystko co potrzebne, a potem pokażą wam drogę do sali jadalnej - powiedział Molestor.
Poszłyśmy za służącymi do sąsiadujących ze sobą komnat. Rzeczywiście było tam wszystko. W szafie wisiały cudowne suknie, których mógłby pozazdrościć sam Fancy Pants. Przebrałyśmy się w nie i ruszyłyśmy do sali jadalnej. Zjadłyśmy cudowną kolację niczego nie podejrzewając, ale potem zaczął się koszmar. To co się zdarzyło musimy opowiedzieć osobno. Pierwsza zacznę ja, Celestia.
Gdy doszłam do komnaty poczułam się dziwnie słabo. Kręciło mi się w głowie. Pomyślałam, że to może jeszcze zmęczenie po podróży, więc zdjęłam sukienkę i położyłam się na łóżko. Dopiero po chwili zorientowałam się z obecności postaci stojącej w rogu. Chciałam zapytać się kto to, ale straciłam władzę w ustach. Kucyk zbliżył się do mnie i rozpoznałam w nim Molestora, który po chwili usiadł na łóżku. Chciałam zaprotestować, ale odpłynęłam.
Tu Luna. Teraz moja kolej. W przeciwieństwie do Celestii mi nie podanego niczego na kolacji. Nigdy nie potrafiłam spać w nocy, w końcu to był mój czas. Leżałam na łóżku. Była już północ, gdy do mojej komnaty zapukał Molestor. Otworzyłam mu bez podnoszenia się, czemu nie? Wydawał się być taki miły. Wniósł ze sobą dwa kieliszki szampana. Porozmawialiśmy chwilę, a potem sięgnęliśmy po kieliszki. Nawet nie wiem kiedy usta Molestora dotknęły mich ust. Nie mogłam zaprotestować. Stałam się kompletnie bezwładna. Zanim odpłynęłam zdążyłam zobaczyć jak Alicorn kładzie się obok mnie i zaczyna mnie obejmować. Więcej nie pamiętam.
Obudziłyśmy się rano jednakowo przerażone tym co się stało. Wspomnienia powróciły, co było dziwne, przecież nie powinnyśmy były nic pamiętać. Noc z Molestorem i jego czułe pocałunki. Do reszty bałyśmy się przyznać. To było straszne i przyjemne jednocześnie. Spotkałyśmy się przy wyjściu obie tak samo chętne do ucieczki. Już miałyśmy wyjść gdy przed nami zmaterializował się Molestor.
- Ależ moje panie, chcecie już wyjść? - zapytał się. - Molestia i Molestyna wrócą dopiero za tydzień! Przez ten czas będziemy mieli czas dla siebie - to mówiąc uśmiechnął się lubieżnie i otarł się o nasza zadki. Pędem wybiegłyśmy i poderwałyśmy do lotu. Po godzinie byłyśmy w domu. Nie chciałyśmy się przyznać do tego co się stało. Nie mówiłyśmy o tym. Dopiero później zobaczmy co z tego wyniknie.

***
Dziś urodziły się nasze córeczki. Lepiej będzie jak każda z nas opisze je osobno. Tym razem kolej Luny by pierwsza zaczęła.
Moja córeczka to Moonshine. Jest delikatnie błękitna, a jej falowana błękitno-srebrnogrzywa i skrzydła wyglądają jak skrzydła mojej siostry, Celestii. Po mnie odziedziczyła wzór na zadzie w miejscu Cutie Mark. Mam tylko nadzieję, że nie odziedziczyła po mnie złej formy. Jej róg jest długi i ostry, a skrzydła bardzo duże. Mała jest taka sprytna, że już lata mimo iż dopiero dziś się urodziła. Teraz śpi. Łakoma z niej bestia, ale na razie to nic. I tak jest niezwykle szczupła. Nie wiem jeszcze dokładnie jaki ma charakter. Myślę, że jest odważna ale niecierpliwa. Gdy za pierwszym razem nie udało jej się wlecieć naprawdę się wściekła. Uwielbiam jej platynowe oczy.
Teraz ja, Celestia, napiszę o swojej córeczce. Moja malutka Sunshine jest delikatnie różowa, a to jest takie słodkie. Ma szczupłą sylwetkę. Po mnie odziedziczyła skrzydła, ale widzę, ze w przeciwieństwie do siostry Moonshine nie radzi sobie z nimi tak dobrze. Za to już widać, że świetnie czaruje. Udało jej się nawet lewitować na 2 centymetry! Jestem z niej taka dumna! Ma piękną grzywę, która wygląda jak grzywa Luny, ale jest złoto-żółta. Tak jak Luna i Moonshine ma wzór w miejscu Cutie Mark, ale jej wzór jest błękitny, a jej oczy morskie.
To są nasze córeczki. Nie wiemy czy będziemy mogły dłużej prowadzić ten pamiętnik. Prawdopodobnie jest to nasz ostatni wpis. Teraz czas by to Sunshine i Moonshine prowadziły własny dziennik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz