czwartek, 26 grudnia 2013

Nasze Cutie Marks

To jest nasz pierwszy wpis do tego pamiętnika. Ups, zapomniałyśmy się przedstawić.Dziś skończyłyśmy czternaście lat, a mamy na imię Sunshine i Moonshine czyli siostry Shine. Po naszych imionach możecie się domyślić, że ja, Sunshine jestem córką Celestii, księżniczką słońca, a ja, Moonshine, jestem córką Luny, księżniczką księżyca. Nie o tym chcemy dziś pisać. Dziś wydarzyło się coś co zadecydowało o tym kim jesteśmy naprawdę. Trzy dni temu zdobyłyśmy nasze Cutie Marks.
Dzień zaczął się całkiem zwyczajnie, a przynajmniej dla niektórych. Dziś miała przyjechać Molestia z Molestyną. Miałyśmy problem bo Celestia zachorowała parę dni wcześniej i dziś nie miał kto podnieść słońca, więc...
Pozwól, że dalej ja to opiszę, OK?
Tu Sunshine. No więc moja mama zachorowała. Była tak słaba, że nie mogła unieść słońca. Musiałam jej jakoś pomóc! Na moje szczęście wczoraj do późnej nocy uczyłam się zaklęć w tym zaklęcia burzy i zaklęcia... unoszenia słońca!
Zbliżała się właśnie pora, w której Luna miała schować księżyc, a Celestia miała unieść słońce. Tym razem postanowiłam, że ją zastąpię. Ustawiłam się na pozycji mojej matki i gdy tylko zauważyłam, że ksieżyc zniża swoją pozycję, ja wkroczyłam do akcji. Powoli unosiłam słońce nad ziemię. Nawet nie wiem po jakim czasie słońce znalazło się w zenicie, a ja osunęłam się na ziemię. Myślałam, że może uda mi się kontrolować je do końca, nic mnie nie obchodziło, że ominie mnie bankiet. Rozgrzałam róg, którego świeciła mi się już tyko końcówka. Przez moje rozkojarzenie użyłam złego zaklęcia i wywołałam burzę. Potem zapadła nicość.
Jako, że w tamtym momencie Sun urwał się film, ja, Moon skończę za nią. Molestia i Molestyna przyjechały jak zwykle o czasie. Niestety. Bankiet był bardzo nudny, jeżeli mam być szczera. Sun nie było, więc wymknęłam się na dwór i patrzyłam na czerwona łunę na niebie. Szczerze mówiąc w tym momencie podziwiała Sun za to co dokonała.Patrzyłam się na niebo i zastanawiałam się kiedy ja będę mogła unieść księżyc. 
- Ekhm. - usłyszałam za sobą piskliwy głos. No tak, Molestyna. Wszędzie poznam ten pisk.
- Tak? - niestety, musiałam być uprzejma.
- Jak widzę, nasze małe Zero znudziło się balem, co?
- Zero?! - najeżyłam się.
- A no tak. Co ty niby potrafisz, co? Zakład, że w locie mnie nie prześcigniesz.
Mówiąc to poderwała się do lotu. Zrobiłyśmy 5 okrążeń. Z dumą muszę powiedzieć, że mimo sukni wygrałam.
- Ha! No i co? Wygrałam! - krzyknęłam do niej.
- No może tak, ale to nie zmienia sprawy, że nie umiesz czarować. Ja nauczyłam się czarować i latać zaraz po urodzeniu, a teraz w wieku osiemnastu lat jeżdżę na zawody. Może nawet uda mi się dostać do samych Wonderbolts! A ty? Ty nie masz szans. Co tu dużo ukrywać, jesteś zerem tak jak ta twoja głupia mamusia. Sama przyznaj, to Celestia rządzi Equestrią, z unoszeniem księżyca też sobie radziła przez te 1000 lat. Prawda jest taka, że nie potrzebuje ani twojej matki, ani tym bardziej ciebie!
Okropnie się zezłościłam. Nigdy wcześniej niczego takiego nie czułam. Czułam się potężna i straszna. Jak władczyni całego świata. 
- Nie jestem ważna, tak?! - zagrzmiałam. - No to patrz!
To mówiąc rozłożyłam skrzydła i uniosłam się na dwa metry, a za mną powoli unosił się księżyc. Gdy znalazł się w zenicie zostawiłam go mojej matce, opadłam na ziemię i już miałam ją zaatakować gdy podbiegła do mnie Sunshine.
- Zaczekaj! - krzyknęła i rzuciła mi się na szyję. Zesztywniałam. -Zaczekaj. To ja, twoja Sunshine. Nie rób czegoś czego później będziesz żałować, proszę.
Nie wiem kiedy, ale stałam się dawną sobą. Sunshine gdy to zobaczyła odsunęła się ode mnie i osunęła się na ziemię. Pochyliłam się nad nią. Była nieprzytomna. Przeze mnie! Pozostały czas to były tylko urywki. Pamiętam jedynie jak niosłam ją na swoim grzbiecie. Zaskoczone spojrzenia kucyków i to jak opowiadam całą historię. Potem urwał mi się film.
Obudziłam się w szpitalu. Na łóżku obok leżała Sunshine. Podbiegłam do niej.
- O nie! Co ja zrobiłam! - jęknęłam. - To moja wina.
- Wcale nie. - usłyszałam za sobą głos Celestii.
Odwróciłam się i zobaczyłam Celestię i Lunę stojące w wejściu.
- To nie twoja wina. - odezwała się Luna. - Sun była już osłabiona po wczorajszym wznoszeniu słońca, ty nie pogorszyłaś sprawy. Ona sama się uparła by cię szukać mimo swojego osłabienia. Nie zadręczaj się tym.
Celestia podeszła do łóżka, a Luna skinęła na mnie kopytem.
- Chodź ze mną, musisz się jeszcze nauczyć paru rzeczy. - to mówiąc poszła, a ja za nią.
Kolejne trzy dni polegały na nauce wznoszenia księżyca i pilnowaniu mojego drugiego ja, Moonshadow i odwiedzaniu ciągle nieprzytomnej Sun. W natłoku zajęć zapomniałam o naszych urodzinach i przyjęciu z okazji Cutie Mark. Przypomniałam sobie o nich dopiero dziś, gdy kończyłyśmy 14 lat. Niezwykle się smuciłam gdyż przyjęcie bez Sunshine to nie przyjęcie. Spojrzałam się w lustro i zaczęłam przymierzać sukienki. Żadna nie była odpowiednia. Już miałam się rozpłakać gdy do pokoju wbiegła... Sunshine!
- No cześć siostrzyczko! - zawołała - gotowa na wielki dzień?
- Nie powinnaś leżeć w szpitalu?
- A czy ja wyglądam ci na chorą?
- No nie..
- No właśnie! Ja przyniosłam ze sobą sukienkę, a tera chodź przejrzyjmy te twoje suknie.
W końcu wybrałyśmy coś dla mnie, ubrałyśmy się i umalowałyśmy, a następnie zeszłyśmy do sali balowej.
Trudno opisać to przyjęcie, takie było cudowne. Bawiłyśmy się świetnie, wszyscy gratulowali nam naszych Cutie Marks. Dostałyśmy masę prezentów z okazji naszych urodzin. To był najlepszy dzień w naszym życiu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz